The RationalistSkip to content


We have registered
204.038.628 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Articles and essays  
Głęboka wiara [1]
Author of this text:

Nie tak dawno słuchałem wybitnego polskiego aktora, który powiedział o sobie, że jest człowiekiem „głęboko wierzącym". Jeżeli uważnie słuchałem, to w rozmowie nie padło wyjaśnienie, na czym polega 'głęboka wiara' ani w tym, jednostkowym przypadku, ani w ogólnym. Nie dowiedziałem się także, na jakiej podstawie doszedł On do takiego wniosku i czy taka ocena własnej postawy jest uzasadniona. Usłyszałem natomiast coś, co można by uznać za wsparcie racji, a było to mianowicie stwierdzenie, że 'kolega Einstein' też był człowiekiem wierzącym.

No cóż, gdyby np. p. Jerzy Maksymiuk użył takiego określenia, myślę, że sam Einstein poczułby się zaszczycony, ale dlaczego aktor 'koleguje się' akurat z tym fizykiem, który z aktorstwem nie miał wiele wspólnego, choć czasem trochę się krygował, tego nie bardzo rozumiem, ale przecież nie muszę. Na podstawie całej rozmowy wywnioskowałem, że jej bohater być może jest człowiekiem „głębokiej wiary", uważam także, że jest z pewnością człowiekiem wielce utalentowanym, ale jego wiedza akurat na ten temat, rzecz jasna,  już taka wilka nie jest. Cóż, nie można mieć wszystkiego, ja nadal z przyjemnością będę podziwiał jego aktorstwo.

Zacząłem zastanawiać się, cóż to takiego jest „głęboka wiara", na czym ona polega, jak ocenić jej głębię, po czym odróżnić od „płytkiej"?

Od razu nasunęło mi się spostrzeżenie, że określenie to wcale nie musi mieć religijnego kontekstu. Dużo nawet łatwiej będzie zastanowić się nad postawą 'głębokiej wiary', gdy rozpatrzy się ją na gruncie innych, mniej drażliwych sfer ludzkiej działalności. A przykładów jest sporo.

Weźmy choćby taki przykład. William Thomson zapoznawszy się z tezami Darwina na temat wieku Ziemi, poddał je ostrej krytyce. Ponieważ miał on dość dobre rozeznanie w kwestii ruchu ciepła, szybko wyliczył, że Ziemia może mieć, co najwyżej 100 milionów lat, więc mówienie o setkach milionów albo nawet miliardach lat, jest grubym nieporozumieniem. Darwin zmarł nie będąc pewny swoich racji, Thomson natomiast, już, jako Lord Kelvin, poznał przyczynę swej pomyłki.

Obaj uczeni wierzyli, jestem przekonany, że można użyć określenia 'głęboko', w swoje racje, przynajmniej do czasu. Czy głęboka wiara Thomsona w uzyskany wynik, mimo później odkrytej pomyłki, była wiarą uzasadnioną? Sądzę, że jak najbardziej. Obliczenia były prawidłowe, zgodne ze stanem ówczesnej wiedzy, lecz wynikające z tego stanu założenia były błędne, o czym uczony jeszcze wtedy nie wiedział. O ile wiem, to, po poznaniu nowych faktów, chodziło o promieniotwórczość, odrzucił pierwotne, błędne założenia i zgodził się z tezami Darwina.

Na podobnej zasadzie, tzn. przy przyjęciu błędnych założeń, niektórzy nie mniej zasłużeni fizycy twierdzili, że zbudowanie maszyn latających, cięższych od powietrza jest niemożliwe, podobnie jak i bomby atomowej. Przykładów takich błędnych prognoz można znaleźć sporo.

Innym jeszcze przykładem wiary i niewiary, może być historia z wypiciem przez Maxa von Pattenkoffera, zarazków cholery, w których istnienie nie wierzył, ku przerażeniu Ludwika Pasteura, który z kolei był głęboko przekonany, że je wyizolował, i że ich ilość zawarta w kolbie wystarczy do uśmiercenia niedowiarka. Ale sceptyk przeżył, podobno do końca swoich dni nie wierząc w istnienie bakterii. I w tym przypadku, obaj uczeni 'głęboko' wierzyli w swoje racje.

Można powiedzieć, że w tych przypadkach za wiarą naukowców stały twarde fakty przyrodnicze, sprawdzalne, powtarzalne, mierzalne problemem natomiast była, i pozostaje, interpretacja faktów.

Z powszechnie znanym i obserwowanym ruchem nie mógł sobie poradzić Arystoteles, zwłaszcza, że wcześniej Zenon z Elei nieźle namącił Grekom w głowach. Już mogło wydawać się, że Galileusz sprawę rozwikłał, dokończył Newton, a tu nowy kłopot i trzeba było czekać na Einsteina.

Nie ma jednak powodu, aby wydziwiać na Arystotelesa, bo, z jakim prędkościami miał w końcu do czynienia. Najszybciej poruszały się strzały z łuków i kamienie miotane procami, zegarów prawie żadnych nie było. Galileusz też nie był w dużo lepszej sytuacji, ale miał już wieżę w Pizie i wahadła, a to dawało mu szansę porównywania czasów. Dalej poszło już z górki. Grekom też trzeba darować zdumienie widokiem Achillesa niemogącego dogonić żółwia, bo nie umieli sumować szeregów nieskończonych.

Zajmijmy się jednak innymi przypadkami 'głębokiej wiary', bardziej drastycznymi i trudniejszymi do wyjaśnienia czy zrozumienia. W latach 60. zdesperowani mnisi buddyjscy protestując przeciwko katolickiemu reżimowi Ngo Dinh Diema, dokonali wielu samospaleń. Szybko znaleźli się naśladowcy tej formy protestu, nie tylko wśród buddystów, ale także wśród Europejczyków.

Można zapytać, — co nimi powodowało — czy głęboka wiara, że wstrząśnie to sumieniami rządzących, czy może właśnie niewiara w rozsądek polityków, zarówno własnych jak i wspierających opresyjne reżimy i odwołanie się do 'sumienia świata'? W Wietnamie chodziło o Amerykanów, w Tybecie o Chińczyków, w Europie o Sowietów.

Te dramatyczne akty nie zachwiały jednak wiary naszego społeczeństwa w misję i posłannictwo Ameryki. Z tą wiara poszliśmy do Iraku i Afganistanu, a gdzie jeszcze pójdziemy to pokaże przyszłość.

Podobni do nich, ale tylko w fakcie dobrowolnej śmierci, są samobójcy islamscy, bardziej w motywacji i skutkach swego działania przypominający japońskich kamikadze sprzed kilkudziesięciu lat. Pozostaje jednak pytanie — czy do takich czynów skłania ich wiara w słowa duchowych i politycznych przywódców, czy może wiara w siebie, w swoją misję, nawet w jedyną, niepowtarzalną szansę zostania męczennikiem, wzmacniana wiarą w niezwykłe pośmiertne profity?

Choć wymieniłem przykłady z dość odległych krain, to i w naszej historii można znaleźć podobne przykłady straceńczych postaw, od Kozietulskiego poczynając a na partyzantach wszystkich opcji politycznych kończąc.

Tym ludziom, niewątpliwie w swoim otoczeniu uznawanych za bezprzykładnych bohaterów, można przeciwstawić przykłady, choć znacznie mniej liczne, polityków, którzy bez wahania stwarzają takie sytuacje, że niemal niezbędni są tacy bohaterowie. Politykami, jeśli wierzyć w to, co mówią a czasem napiszą, też kieruje 'głęboka' wiara w ich misję, przekonanie, że wszystko, co robią, robią dla dobra swoich narodów, czasem jeszcze paru okolicznych.

Z tego widać, że przykładów ludzi z niezłomną wiarą w słuszność tego, co robią, można znaleźć w każdej dziedzinie, w każdych czasach, w każdej sytuacji. Ostatnim przykładem może być choćby Hindus, Kailash Singh, który nie mył się przez 37 lat, bo tak zalecił mu jego duchowy przewodnik, kiedy ten koniecznie chciał spłodzić syna.

Rozterki Pawła Smierdiakowa, który wierzył, jak mu się wydawało, bezgranicznie, góry jednak nie poruszyły z miejsca. Zapewne równie głęboko wierzył brat Savonaroli i jego towarzysze, i dlatego zgodzili się na „sąd boży", czyli przejście przez ogień. Być może zabrnęli w taką matnię, że nie mieli innego wyjścia, być może żaden cień niewiary nie zmącił ich przekonań.

A bliżej naszych czasów — czy nieskuteczność modłów o deszcz, sprawdzona doświadczalnie przez naszych posłów dowodzi braku w nich 'głębokiej' wiary?

Raczej jestem skłonny uznać, że ktoś, kto deklaruje się, jako „głęboko wierzący", nie zastanawia się nad znaczeniem tych słów i trudno było by mu podać jakiś dowód prawdziwości swej deklaracji. Takie przykłady zna tylko literatura. Staś Tarkowski ryzykował życie swoje i Nel, a nawet tego zaprzańca-Greka, który zaprowadził go do Mahdiego, ale wierzył w sens swojej postawy. Ci, którzy w życiu taką postawę przyjęli i zdecydowali się na krok ostateczny, nie mogą nam dziś powiedzieć, co ich do tego skłoniło. Z pewnością, dla niektórych była to wiara religijna, jednak ci ludzie nie żyją i możemy się tylko domyślać powodów ich decyzji.

Nie każdy, kto mówi o sobie, że jest głęboko wierzącym lub jest takim w rzeczywistości, musi to od razu dokumentować jakimś niezwykłym czynem. Powiedziałbym, że tych cichych bohaterów, dla których religia miała wartość inspirującą albo, chociaż utwierdzającą w postępowaniu, jest dużo więcej niż bohaterów głośnych. Na ten temat mogą wiele powiedzieć, np. dokumenty Yad Vashem. Jak więc rozpoznać 'głęboką wiarę'?

Wydaje się, że znacznie łatwiej zauważyć cechy, przynajmniej te zewnętrzne, wiary 'płytkiej', nieustannie wystawianej na widok publiczny, nachalnej i nader drażliwej.

Wystarczy, by ktoś, nieważne czy znaczący czy nie, artysta czy uczony albo też zwykły obywatel, wypowiedział coś krytycznego albo niezgodnego z jakąś doktryną religijną, a już mamy liczne zastępy osób dotkniętych takim faktem. U nas, zazwyczaj, kończy się na obraźliwych komentarzach, czasem w sądzie, ale są miejsca na ziemi, gdzie można skończyć na stryczku lub pod zwałem kamieni.

Przykładów ludzi obrażających i obrażanych nie trzeba daleko szukać; ostatnio przytrafiło się to Stephenowi Hawkingowi, który stwierdził, że 'nie istnieje niebo, albo życie po życiu'. Wśród komentarzy pojawiły się również mówiące o obrażaniu ludzi wierzących.

Rzecz jasna, na czym ta obraza polega, obrażeni nie wyjaśniają, po prostu czują się obrażeni. Wydaje się, że za wiarą tych ludzi stoi tylko słowo 'wiara', bez żadnej jednak zawartości. Dlaczego słowo 'tak' ma być obraźliwe w stosunku do 'nie', albo słowo 'jest' do 'nie ma', tego nie wiem.

O ile jednak na takie wyskoki internautów można machnąć ręką, trudniej zachować spokój i obojętność wobec tych, którzy próbują z instytucji państwowych zrobić trybuny propagandowe dla swoich wierzeń. Można zapytać — dowodem czego, głębokiej czy płytkiej wiary, było powieszenie w Sejmie krzyża? Chyba tego samego, co zlecenie przez kancelarię Sejmu na „przeprowadzenie badań natężenia radiacji… i zastosowanie odpowiednich zabezpieczeń w pomieszczeniach Marszałka Sejmu, Wicemarszałków Sejmu, Przewodniczących Klubów, Ministra-Szefa Kancelarii Sejmu i Z-cy Szefa Kancelarii Sejmu".

Niczyich uczuć w przypadku tego zlecenia nie naruszono, nie obrazili się ani 'głęboko wierzący', no, bo, z jakiej racji, wszak biopola, różdżkarstwo i t.p. jedynie słusznej wierze nie zagrażają, ani agnostycy, bo niczego pewnym być nie można, ani racjonaliści, bo tyle jeszcze zostało do odkrycia. Wszak trudno przeciwstawiać się kakofonii kardynalnej elokwencji, zwłaszcza popartej transgresją transformatywnej hermeneutyki. Nawet ci, za których pieniądze obrażono zdrowy rozsądek i nieomal szkolną wiedzę, też się nie obrazili. Niby były jakieś nieśmiałe głosy krytyki, ale kto to mówił, jacyś tam uczeni, którzy przecież tyle razy już się mylili.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
BioLogos twierdzi, że twierdzenia religijne nie wymagają dowodów
Oduroić Mikołejkę!

 See comments (8)..   


« Articles and essays   (Published: 01-07-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Number of texts in service: 97  Show other texts of this author
 Newest author's article: Paradoks
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1971 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)